DOBRE ZŁEGO SKUTKI
Minęły już ponad dwa miesiące kwarantanny, czas się więc wziąć w garść, każdy z moich kolegów/koleżanek z Koła Dziennikarskiego już napisał, jak spędził ten okres, to teraz moja kolej.
Pogubiłem się w dniach i tygodniach, więc napiszę mniej więcej, kiedy co robiłem, zdając sprawozdanie z minionego okresu. Czas ten minął mi naprawdę przyjemnie i szybko. Myślę, że robiłem to samo, co większość moich kolegów, mam na myśli granie w gry komputerowe i oglądanie filmów. Oczywiście każdego dnia wstawałem tak, jak wcześniej w weekendy, czyli minimum o dziesiątej. Lekcje odrabiałem w piżamie i ubierałem się dopiero po południu, choć i tak całymi dniami nie wychodziłem z domu. Dobrze, że mam ogród – wychodziłem na zewnątrz - wychodziłem na zewnątrz pobawić się z moją najmłodszą siostrą.
Pewnie jak każdy wystraszyłem się tej „całej epidemii”, ale wiedziałem, że gdy zachowam środki ostrożności i higieny nic mi nie grozi. Rodzice zrobili zakupy, jakby miała wybuchnąć wojna, ale dzięki temu ograniczyliśmy chodzenie do sklepów. Moja mama uszyła maseczki ochronne dla całej rodziny, a nawet znajomych.
Z tych mniej przyjemnych rzeczy - to codzienne odrabianie lekcji, które nadsyłane były tonami. Gdy myślałem, że już koniec, otrzymywałem nowe wiadomości z zadaniami domowymi. Naprawdę zajmowało mi to dużą część dnia. Wracając do tego o czym wcześniej pisałem (oglądanie filmów), to nadrobiłem zaległości w obejrzeniu moich ulubionych. Z pewnością polecam każdemu kilka tytułów, np. „Na skraju jutra”, „Piraci z Karaibów” - uwielbiam wszystkie części, oraz koniecznie całą serię „Harry’ego Potter’a”. Zacząłem też oglądać bardzo fajny wciągający serial „Black Lightning”. Oczywiście, każdego dnia grałem z moimi kolegami online, ale dopiero po odrobionych lekcjach.
Poza wirtualnymi rozrywkami pomagałem tacie w odgruzowaniu i sprzątaniu garażu. Po zakończeniu przez nas prac, gdy wchodziło się do niego, było jak w „Narnii”. Wcześniej na podłodze leżał sam beton, a wszystkie rzeczy i narzędzia nie miały swojego miejsca. Po włożeniu ogromnej ilości pracy, czasu i wysiłku nasz kochany garaż otrzymał nową podłogę z kafli i wszystko znalazło swoje miejsce na regałach i w szafach.
Teraz czas na powrót do pierwszego tygodnia kwarantanny, bo wtedy tata mnie przekonał do treningów crossfitu, które odbywały się 3 razy w tygodniu, oczywiście online. Tak się wciągnąłem w ten rodzaj aktywności, że do tej pory, regularnie w poniedziałki, środy i piątki robimy razem treningi. I dzięki temu, że nasz garaż zyskał nowe miano (wymyślone przez moją mamę) „Fit Garażu”, zmieniło się miejsce do ćwiczeń z mojego pokoju na nasz piękny tzw. (przez moją mamę) „Fit garaż". A pomysł wziął się stąd, ze mój tata ma zajęcia z crossfitu właśnie w „Fit Garażu".
Znowu powrót do dnia, w którym piszę ten tekst (patrzę na zegarek i jest właśnie 3:08). Wczoraj pierwszy raz od ogłoszenia kwarantanny byłem w sklepie. Kupiłem sobie bardzo dobry napój, energetyzujący, ale zapomniałem, że ciężko po nim zasnąć. Lecz z radości zakupów go wypiłem. Próbując zasnąć, wpadłem na genialny pomysł projektu organizera do konsoli do gier. Wyobrażałem sobie go ciągle zamykając oczy, więc żeby nie zapomnieć, wziąłem ołówek, zeszyt i latarkę i włączył się we mnie mały architekt. Mój projekt był podzielony na trzy części. Każda z nich zawierała wymiary w trzech płaszczyznach - prawie jak w 3D. Oczywiście zrobiłem do tego listę narzędzi, które będę potrzebował i zapisałem to wszystko na kartce. Następnego dnia pokazałem mój projekt rodzicom i poprosiłem tatę, aby pomógł mi go zbudować. Budowa zajęła nam około 2 godzin, ale po zakończeniu efekt był niesamowity. Półka wyglądała dokładnie jak w mojej głowie. Od razu zaniosłem wspólne dzieło ją na biurko i ułożyłem w nim mojego Xbox’a wraz z całym wyposażeniem.
Kończę swoją notatkę o kwarantannie o godzinie 3:36 w środę 22 kwietnia. Uważam, że miniony czas był udany i nie mogę na nic narzekać, no może poza lekcjami (głównie polskim). Tak więc jestem pozytywnie nastawiony na kolejne wolne(???!) tygodnie.
Krzysiek Zacharzewski