Jak nas nie ma, to nas nie ma, ale jak już się pojawiamy, to przyznacie, że zawsze z dobrym materiałem ;-) W przerwie i w oczekiwaniu na dalsze włosko-polskie dźwiękowieści zapraszamy do DOBREJ lektury. Jej autorką jest nasza koleżanka z Koła Młodych Dziennikarzy- JUSTYNA KAMIŃSKA. CZYTAJCIE, BO WARTO!!! Czekamy na Wasze reakcje i komentarze.
OPIS
Jedna rozmowa - kilka wiadomości i link. Co złego może się stać? Chyba nic… prawda?
Jednak stało się i to wszystko za sprawą splotu zdarzeń, źle podjętych decyzji, nieodpowiednich zachowań czy reakcji. Może gdybym w przeszłości nie popełniła tylu błędów, teraźniejszość byłaby lepsza.
~~
Zwykła dziewczyna, siedząca zamknięta w swoim pokoju i grająca w gry. Nic nie zapowiada, żeby jej życie w najbliższym czasie miało się zmienić. Jednak życie bywa nieprzewidywalne, a błędy przeszłości niespodziewanie bardzo mocno wpływają na teraźniejszość. Wystarczyło kilka wiadomości i link. Co złego mogłoby się stać? Nic… prawda?
Prolog
Przy biurku siedziała dziewczyna. Jej długie, czarne włosy zwieszone były na oparciu fotela. Wpatrywała się w skupieniu w monitor, jedyny jasny punkt w pokoju. Wkoło stało parę kubków i szklanek po różnych napojach, dwa talerze i kilka papierków po słodyczach. Pod krzesłem walały się puste butelki po napojach gazowanych, niektóre przewrócone, inne poupychane w wolne przestrzenie. Na łóżku leżały rzucone rano ubrania, oraz zmięta kołdra w samym kącie. Przy poduszce siedziało parę pluszaków, które — jako jedne z nielicznych rzeczy w tym pokoju — były na swoim miejscu. Na półce nad biurkiem, oprócz kurzu, stały idealnie poustawiane figurki z gier, filmów i anime. Stosy różnych książek stały nierówno na regale naprzeciw łóżka. Pokój, mimo że mały, został przez
dziewczynę całkowicie zaśmiecony, a na meblach zalegała warstwa kurzu. Jedyne okno w pokoju było zamknięte i zasłonięte szczelnie roletami tak, że nawet malutki promyk słońca nie był w stanie wedrzeć się do pokoju w ciągu dnia.
Dziewczyna odchyliła się powoli na krześle, cały czas patrząc w monitor. Palcem prawej ręki wystukiwała rytm. Rozmyślała o tym, czym powinna się zająć, żeby zabić wszechobecną nudę. Z braku lepszego pomysłu zaczęła przeglądać strony ze śmiesznymi filmikami i obrazkami. Jednak i to nie było wystarczająco satysfakcjonujące. Wstała więc z fotela przeciągając się, powoli prostując obolałe od siedzenie cały czas w jednej pozycji kości. Podeszła do małej szafki, w której trzymała picie i przekąski, po czym wyciągnęła stamtąd napój gazowany. Odkręciła go, aż usłyszała znajomy syk. Wróciła do biurka, nalewając trochę do szklanki. Spojrzała ponownie na monitor i zamyśliła się. Wzięła łyk i spostrzegła na monitorze okienko czatu. Poprawiła się na krześle i otworzyła wiadomość.
„Hej.
Widzę, że ci się nudzi. Chciałabyś zrobić coś naprawdę ciekawego?”
Wiadomość wyglądała na zwykły spam, dlatego zignorowała ją i powróciła do przeglądania stron internetowych. Przeciągnęła się na krześle ziewając. Kiedy jej wzrok powrócił do ekranu monitora, dostrzegła kolejną wiadomość od nieznajomego.
„Nieładnie tak ignorować ludzi.”
Nie wiedziała, co myśleć o tej dziwnej sytuacji. Poczuła lekkie zaniepokojenie. Jednak po krótkim namyśle postanowiła to zignorować. Pewnie to zwykły spam, który za chwilę się skończy, albo po prostu ktoś wyjątkowo bardzo się nudzi, tak samo jak ona. Powróciła więc ponownie do porzuconej przed chwilą czynności. Nie dane jej było zaznać jednak spokoju, ponieważ na ekranie pojawiło się okno czatu.
„Wiem, że się nudzisz i chcę ci tylko pomóc.”
Dziewczyna czuła coraz większy niepokój rosnący w jej sercu. W głowie pojawiła się przelotna myśl, aby odpisać nieznajomemu. Szybko jednak się jej pozbyła. Patrzyła w otwarte cały czas okienko czatu zastanawiając się, co powinna zrobić. Natrętny pomysł odpisania powracał co jakiś czas nie dając jej spokoju. Położyła powoli obie ręce na klawiaturze myśląc, co powinna napisać.
„Hej.
Czego ode mnie chcesz? Kim jesteś?”
Kliknęła enter z nadzieją na jakąkolwiek sensowną odpowiedź ze strony nieznajomego. Nie zawiodła się i już po chwili otrzymała wiadomość.
„W końcu mi odpisałaś, miło z twojej strony. Nie ważne kim jestem. Ważne jest to, co mogę ci zaoferować.”
„Nie rozumiem, o co ci chodzi.”
„Wejdź w ten link.”
Chwilę po otrzymaniu wiadomości pojawiła się druga — link. Była już mocno zaniepokojona. Serce waliło jej w piersi. Przesunęła niepewnie kursor na okienko z czatem. Zastanawiała się, co powinna zrobić. Po namyśle kliknęła link i na ekranie pojawiło się kółko ładowania. Wystraszona puściła myszkę. Odsunęła się krzesłem od biurka, nie wiedząc co robić. Po chwili na ekranie pojawił się pasek, powyżej niego widniała liczba: 1%. Parę sekund później było już 3%.
5%
Dziewczyna otępiała patrzyła na pasek ładowania, nie mogąc odwrócić od niego wzroku.
10%
Przerażona odkryła, że jej głowa, jak i całe ciało coraz bardziej przesuwa się w stronę monitora, jakby chciała przez niego przejść. Nie wiedziała, co się dzieje. Wszystkie jej myśli krążyły wokół tych dziwnych wiadomości.
29%
30%
Lampka stojąca na biurku, mimo że zgaszona, zaczęła delikatnie się rozjaśniać, żeby po chwili znowu zgasnąć. Słyszała, jak komputer głośno pracuje, wydając z siebie bliżej nieokreślony furkot.
50%
Serce biło jej jak oszalałe, mimo że z całej siły chciała uciec z tego pokoju, nie była w stanie się poruszyć, ani oderwać wzroku od monitora. Czuła się, jak zahipnotyzowana. Przestała nawet mrugać. Całe ciało było napięte, a oczy skupione na powoli zapełniającym się pasku ładowania.
76%
77%
„Co się dzieje?” myślała przerażona.
98%
Kiedy cały pasek zapełnił się do końca, poczuła, jakby jej oczy dosłownie zgasły. Nie widziała nic, tylko wszechobecną czerń i pustkę. Czuła, jakby serce zaraz miało wyskoczyć jej z piersi, a w głowie pojawiło się tylko jedno pytanie — co się z nią dzieje? Po chwili nie czuła już nic.
Rozdział 1
Poczułam pod sobą trawę, otaczał mnie piękny zapach kwiatów. Otworzyłam delikatnie oczy, jednak szybko zasłoniłam je ręką, ponieważ oślepiły mnie mocne promienie słońca. Leżałam na lekkim wzniesieniu, na szczycie którego znajdowało się ogromne drzewo. Mimo pięknego otoczenia poczułam w sercu pustkę i zdezorientowanie. Zastanawiałam się, gdzie jestem.
— Pewnie przechodząc tutaj postanowiłam się zdrzemnąć, w końcu pogoda jest przepiękna — pomyślałam próbując się pocieszyć.
Powoli podniosłam się i podeszłam do drzewa. Kiedy tylko weszłam w rzucany przez niego cień, poczułam przyjemny chłód otaczający moje ciało. Patrzyłam na drzewo oczarowana jego wyglądem. Nagle poczułam jakiś dotyk na plecach. Odwróciłam się szybko, jednak nikogo nie ujrzałam. Dotknęłam ręką swoich pleców i zorientowałam się, że coś na nich mam. Chwyciłam tajemniczy przedmiot i delikatnie zdjęłam. Moim oczom ukazał się instrument. Przypominał swoim wyglądem małą harfę, miała kilka pionowych strun, a całość wykonana była z drewna w kolorze bladoróżowym. Przywodził na myśl jakieś dziwne połączenie instrumentu i… broni? Byłam zaskoczona, jednak w głębi serca czułam, że ten przedmiot jest dla mnie znajomy. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony nie miałam pojęcia gdzie jestem, a z drugiej czułam, jakbym wewnętrznie doskonale znała to miejsce.
Otrząsnęłam się i założyłam ponownie harfę na plecy. Rozejrzałam się wokół szukając jakiegoś człowieka, żeby dowiedzieć się przynajmniej gdzie jestem. Zauważyłam za pagórkiem udeptaną ścieżkę i to w jej kierunku się udałam licząc, że dzięki niej uda mi się gdzieś dojść. Będąc już niedaleko zauważyłam mężczyznę. Wyglądał bardzo skromnie, miał na sobie lekko podarte i przybrudzone płócienne ubrania. Włosy były w nieładzie, miał też lekki zarost. Szybko skierowałam się w jego kierunku, chcąc zapytać o drogę do cywilizacji.
— Dzień dobry — krzyknęłam z daleka licząc, że zwróci na mnie uwagę zanim zdążę do niego podejść — Przepraszam, jak dojść do najbliższego miasteczka?
— Witaj zbłąkany wędrowcze! — powiedział beznamiętnie, przystając.
— Czy mógłby mi pan powiedzieć, jak dojść do najbliższego miasteczka? Wygląda na to, że trochę się zgubiłam.
— Witaj zbłąkany wędrowcze! — powtórzył.
Nie rozumiałam o co chodzi. Zszokowana stałam chwilę w miejscu. Mężczyzna myśląc, że skończyłam rozmowę, poszedł dalej drogą prosto. Zdziwiona zdałam sobie sprawę, że jego twarz podczas rozmowy nie wyrażała żadnych emocji, tak samo jak jego głos. Miałam wrażenie, jakby tak naprawdę nie zwrócił na mnie uwagi, mimo że z nim rozmawiałam. Chociaż czy to dziwne wydarzenie można nazwać rozmową?
Po chwili zastanowienia postanowiłam iść w tę samą stronę co on. Po paru minutach drogi moim oczom ukazało się miasteczko otoczone z każdej strony wysokimi, grubymi murami. Ruszyłam w jego stronę żwawym krokiem. Kiedy znalazłam się już w środku, zauważyłam masę ludzi chodzących pomiędzy budynkami. Na samym środku miasteczka znajdowała się duża fontanna i kościół, a wkoło targ, po którym krzątało się parę osób, podchodząc do różnych stoisk. W jednych sprzedawane były śmierdzące dookoła ryby, inne miały owoce, warzywa, różnokolorowe przyprawy i pięknie pachnące kwiaty, razem z jakimiś nieznanymi mi roślinami. Przy każdym straganie stała osoba sprzedająca. Byłam zafascynowana tym widokiem. Przechodziłam pomiędzy stoiskami, przyglądając im się z ciekawością.
— Czego sobie panienka życzy? — zapytał życzliwie sprzedawca, kiedy podeszłam.
— Na razie niczego, dziękuję — odpowiedziałam, uśmiechając się — Czy mógłby mi pan powiedzieć, gdzie się obecnie znajduję?
— Czego sobie panienka życzy? — cofnęłam się przestraszona, strącając kosz z jabłkami stojący na ziemi.
Kiedy chciałam kucnąć, żeby posprzątać po sobie, poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię i ciągnie w stronę pustej uliczki. Była to dziwna zakapturzona postać. Chciałam krzyknąć, jednak szok spowodował, że nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Kiedy dobiegliśmy do spokojniejszego miejsca, postać zatrzymała się i odwróciła przodem do mnie, niestety dalej nie byłam w stanie dostrzec twarzy. Widząc moje zdziwienie, jak się okazało — mężczyzna, ściągnął z siebie kaptur, ukazując swoją twarz. Moją uwagę zwróciły jego jasne blond włosy, oraz zaczepione na plecach dwa długie cienkie miecze.
— Kim jesteś? — zapytał przyglądając mi się uważnie.
— J-ja… nie wiem — powiedziałam niepewnie, zdając sobie sprawę, że nie pamiętam, jak mam na imię — A kim ty jesteś?
— Jesteś jedną z nas — wyszeptał prawie niesłyszalnie — Mam na imię Owen, miło cię poznać.
— Jak to? Co to znaczy, że jestem „jedną z was”?
— Jeśli pozwolisz, zabiorę cię w miejsce, gdzie spróbujemy odpowiedzieć na twoje pytania — odrzekł chwytając mnie za nadgarstek.
— Poczekaj… nas? My? Nic nie rozumiem.
— Po prostu chodź ze mną — odpowiedział ciągnąc mnie za sobą.
— Spokojnie mogę iść sama — mruknęłam, wyrywając rękę.
Szliśmy przez jakiś czas w milczeniu obok siebie. Rozglądałam się zaciekawiona wokół. Widziałam masę budynków, zbudowanych głównie z kamienia i drewna. Nie były w żaden sposób udekorowane. Po prostu zwykłe, surowe budynki. Zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś tam mieszka i czy wszyscy mieszkańcy rozmawiają w ten sposób. Chociaż ten chłopak był inny. Mówił też, że są jacyś inni, tacy jak on. Moje rozmyślania przerwało nagłe zatrzymanie się Owena.
— To tu? — zapytałam, przyglądając się budynkowi przed którym staliśmy.
Nie wyróżniał się on prawie niczym od wszystkich innych. Jedyną różnicą była flaga zawieszona na czubku budowli. Znajdowaliśmy się na uboczu miasta, gdzie nie było już nikogo. Rozejrzałam się dookoła, szukając jakiś ludzi, jednak nikogo nie zauważyłam.
— Tak, to jest… nie wiem, jak ci to wytłumaczyć. To jest nasza gildia.
— Znowu mówisz w liczbie mnogiej, o kogo ci chodzi?
— Może wejdziemy do środka? — zapytał, zbywając mnie.
— Jak chcesz — mruknęłam zdenerwowana. Szybkim krokiem przekroczyliśmy podwójne, skrzypiące, drewniane drzwi. Wnętrze było przytulne, przypominające trochę karczmę. Na ścianie naprzeciwko postawiono przesuwaną tablicę, na której przyczepiono kilka kartek. Przy jednym z paru stolików siedziały dwie dziewczyny i patrzyły na mnie. Jedna z nich, niższa, miała jasne blond włosy spięte w dwie kitki. Natomiast druga, kiedy zauważyła, że na nią patrzę, speszyła się i zaczęła przygładzać swoje krótkie, prawie czarne włosy, odwracając głowę w drugą stronę.
— Cześć — krzyknął do nich Owen, uśmiechając się szeroko — patrzcie, kogo znalazłem.
— Cześć — mruknęłam speszona, patrząc w podłogę.
Niższa dziewczyna, jakby nie widząc mojego zakłopotania podbiegła do nas i zaczęła mi się przyglądać. Poczułam się bardzo niezręcznie.
— O co tutaj chodzi? — szepnęłam do Owena.
— Ah, tak, wybacz. To jest Mell — powiedział, wskazując na blondwłosą. — A ta nieśmiała to Tara.
— A ty? Jak masz na imię? — zapytała Mell, patrząc na mnie radośnie.
— J-Ja… nie wiem.
— Rozumiem — szepnęła pocieszająco.
Jednak tym jednym słowem dziewczyna zadziwiła mnie jeszcze bardziej. Rozumiała? Co to wszystko znaczy?
— Za to ja nic nie rozumiem — odrzekłam, patrząc wyczekująco na Owena. W końcu miał mi wszystko tutaj wytłumaczyć.
Chłopak, czując ciężar mojego spojrzenia, skierował swój wzrok na Mell i Tarę.
— Posłuchaj — zaczął z lekkim wahaniem w głosie — Każdemu z nas przytrafiło się dokładnie to samo. Budziliśmy się koło wielkiego drzewa, z bronią na plecach. Potem wszyscy spotkaliśmy się w tym mieście, nie pamiętając z początku jak się nazywamy. Jednak przypominaliśmy sobie to po jednym dniu, najpóźniej dwóch. Dzięki zadaniom, które co jakiś czas pojawiają się na tablicy możemy zarobić na jedzenie i inne rzeczy — wyjaśnił Owen, wskazując na stojącą przy ścianie drewnianą tablicę.
— Dalej to wszystko jest jakieś dziwne — powiedziałam po namyśle.
— Wiem ale nie mamy chwilowo żadnego wyjścia, musimy pracować, żeby przeżyć. Pomagają nam w tym nasze umiejętności. Na przykład ja potrafię władać tymi dwoma mieczami — powiedział Owen wyjmując je ze skórzanej pochwy na plecach — Mell jest czarodziejką, a Tara za pomocą tego wielkiego kija potrafi leczyć — zaśmiał się, za co został zgromiony wzrokiem przez dziewczynę siedzącą przy stoliku.
— Właśnie, może usiądziemy? — zaproponowała Mell, na co zgodnie przystaliśmy.
Kiedy w trójkę ruszyliśmy w stronę stolika, usłyszeliśmy świst, dźwięk tłuczonej szyby, a następnie wbijającą się w ścianę strzałę. Odłamki potłuczonej szyby rozprysły się dookoła nieomal nas raniąc. Spojrzałam w stronę wbitej strzały. Była do niej przyczepiona kartka.
Justyna Kamińska
ciąg dalszy nastąpi