Halo ekipa! Wstajemy!
Równo o 5:35 opuściliśmy stację w Słupsku i ruszyliśmy do... Bydgoszczy (ciekawostka: Bydgoszcz jest rodzaju żeńskiego i nazwa tej miejscowości wywodzi się od niemieckiej nazwy rzeki Brdy). Siedzieliśmy, staliśmy i chodziliśmy po pociągu, aż dotarliśmy, aby pędzić na drugi peron, gdzie czekał na nas pociąg do Torunia (na przesiadkę mieliśmy 5 minut, więc musieliśmy bardzo starać się o to, aby nie powstał nowy film ,,Kevin sam w Bydgoszczy"). Udało się i wszyscy szczęśliwi wsiedli do żelaznego pojazdu, po czym ruszyliśmy po przygodę. Do Torunia dotarliśmy o 11:26 i tym razem, już nieco spokojniej, mogliśmy przemierzać Stary Rynek.
A oto i SZPILA! Wraz ze swoją nieodłączną drużyną - Zespołem Tanecznym SWING i Kołem Teatralnym DREAM , stoimy na środku chodnika w pozycji na gąsienice, czyli ustawieni w rozległy rządek pełen walizek, toreb i innych siatek, siateczek z nami oczywiście. Z alejki dobiega dużo hałasu, chichot, krzyki, piski, głupiutkie żarciki. Całe to zgromadzenie czekało, aż zostaniemy dopuszczeni do naszych pokoi. Po wejściu do środka hostelu odstawiliśmy nasze bagaże i dostaliśmy plan dzisiejszej wycieczki (wraz z mapą w gratisie). Wyszliśmy „na miasto”, czyli zakazany zwrot, bo tak jak to nasza Pani Dorota ma w zwyczaju zwracać nam uwagę, że powinno być „do miasta”, na spacerek po starówce oraz na obiadek. Już od razu musieliśmy zatrzymać się w sklepach i nakupować różnych „różnostw”. Odnaleźliśmy również nasze stare znajomości (a to niespodzianka!!!), co możecie zobaczyć na zdjęciach. Dzień kończymy integracją w postaci wspólnej kolacji, wspólnego mycia naczyń, siedzenia razem pod kocykiem, czy podgrzewania tostów w mikrofali. Wielką frajdę sprawiły także kisielki. Brzmi może trochę inaczej niż niektórzy wyobrażają sobie wypoczynek? Oczywiście - nie dla nas, ale najlepsze dopiero się zaczyna.
Patrycja Teresińska i Marika Ługowska