KMD zaprasza na kolejne, tym razem listopadowe spotkanie. Naszym zdaniem interesujące – bo różnorodne. Począwszy od II części osobistych i jakże ciekawych dywagacji Adama, przez wesołe limeryki Borusi, a na końcu – jak wisienka na torcie – kolejna, pełna ciepła recenzja (sprawozdanie?) Hani ze spektaklu „Tęczy”.
Czytajcie i piszcie – KMD.
Dywagacje młodego umysłu c.d. (odc. II)
Jak bardzo środowisko ma na nas wpływ? Każdy z nas posiada jakieś grono znajomych, przyjaciół a szczęściarze posiadają również swoje miłości. Kiedyś przeczytałem na jednej z tych stron, które zjadają czas i są tam informacje o wszystkim, że powinniśmy ostrożnie dobierać swoich znajomych, ponieważ w momencie, w którym przebywamy z jakąś osobą dłuższy czas, przejmujemy jego zachowania, nawyki, no, w każdym razie coś podobnego. Jest w tym trochę prawdy, ale czy na pewno tak to wygląda? Często można usłyszeć zdanie, że ktoś się zmienił przez kogoś. Sam usłyszałem takie zdanie jakiś czas temu pod swoim adresem. Niestety - w stu procentach się z nim nie zgadam. Przecież to, co robię i to jakie decyzje podejmuję jest zależne ode mnie, więc nie sądzę, że to, iż komuś wydaje się, że ktoś mnie zmienił jest prawdziwe. Poza tym pewne zachowania przeobrażają się chociażby z powodu przemyślenia niektórych spraw oraz
samodoskonalenia. Nie sądzę, że otoczenie, w którym się obracam nie ma na mnie wpływu - bo ma. Różnica, a raczej to aby nie popadać ze skrajności w skrajność jest taka, że mam swój mózg i decyzje staram się podejmować sam. Wiem, kiedy mam powiedzieć : TAK a kiedy : NIE. Z drugiej strony, jeżeli ktoś zarzuca mi to, że się zmieniłem, to może w rzeczywistości to ta osoba się zmieniła. Oczywiście, jak każdy, chcę poznawać nowych ludzi i zawierać z nimi różnego rodzaju znajomości.
Jest jednak jedna sprawa, o której ostatnio myślałem. Sytuacja, w której ktoś kazałby mi wybrać pomiędzy dwoma osobami. Jeżeli ktoś stawia mnie przed faktem: wybieraj - albo ja albo on/ona to, myślę, że z reguły wybrałbym tę drugą osobę. Obojętnie, co łączy mnie z tą pierwszą. Jest to spowodowane tym, że według mojego przekonania nikt, kto tak na prawdę chce się ze mną związać jakąkolwiek znajomością, nigdy nie powinien kazać mi wybierać pomiędzy dwiema osobami. Nawet jeżeli by tej drugiej nie trawił. Nie ma problemu, te dwie osoby nie muszą się lubić – wystarczy, żeby tolerowały to, że mnie z tą drugą osobą coś jednak łączy. Oczywiście mogę o sobie pisać, że zrobiłbym tak czy tak. Na szczęście nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja i mam nadzieję, że się nie zdarzy. Pewnym być oczywiście nie mogę, bo w życiu można być pewnym chyba tylko śmierci. Więc po prostu uważam, że tak bym postąpił ale obym nie musiał się o tym przekonywać.
W ogóle sprawa relacji między ludźmi jest bardzo ciekawa. Ile osób z którymi coś nas łączy jest dla nas prawdziwa a ile z nich jest fałszywych. Często ludzie nie doceniają tego, co daje im inny człowiek i szukają nie wiadomo czego w kimś innym. Niestety coś takiego może się skończyć tym, że ta prawdziwa osoba odejdzie i wtedy mamy problem. Moim zdaniem takie sytuacje mogą się zdarzać np. wtedy, gdy koś jest bogaty. Jeżeli jakaś osoba ma dużo pieniędzy, to zazwyczaj jest popularna, a co się z tym wiąże - jest to osoba lubiana. Tylko właśnie: ile z tych wszystkich znajomych czy przyjaciół jest prawdziwych. Ciężko mają również osoby, które nie są mistrzami w okazywaniu uczuć (no i ja niestety do takich osób należę, no przynajmniej tak mi się wydaje), wtedy cała akcja może wydawać się z jednej strony śmieszna a z drugiej smutna. Zależy jak kto na to patrzy. Zdarzają się takie sytuacje, gdzie na prawdę ciągnie kogoś jak misia do miodu ale boi się zrobić ten - tak zwany - pierwszy krok. Przyjęło się oczywiście, że musi to zrobić chłopak/mężczyzna ( chociaż moim zdaniem, jeżeli żyjemy w czasach równouprawnienia, nie powinno być to takie stereotypowe i czasem warto, aby druga płeć również się wykazała) i teraz tak: albo on coś z tym zrobi (ewentualnie ona) lecz na no bym nie liczył, albo może się taka niezręczna sytuacja ciągnąć przez bardzo długi czas. No i właśnie to w tym wszystkim jest śmieszne i zarazem smutne.
Więc wydaje mi się, że znajomych, a raczej przyjaciół, faktycznie powinniśmy dobierać z głową lecz równocześnie nie rygorystycznie. Zawsze słuchać samego siebie i przede wszystkim - czego bardzo nie lubię - nie iść za tłumem. Tego nie rozumiem kompletnie. Nie podoba mi się coś, ale im się podoba, albo przyjęło się, że powinno mi się to podobać, no to będę w tym chodzić, będę tego słuchać itd. Powinniśmy wiedzieć, kiedy powiedzieć NIE. No i nie czekać w nieskończoność, aż ta druga osoba coś zrobi, bo czasem warto zaryzykować a skutki tego mogą okazać się bardzo pozytywne i przyjemne.
Adam P.